O księżniczce, która śpiewem usypiała całe królestwo

Inne bajki dla dzieci

O księżniczce, której śpiew usypiał całe królestwo

Ten kraj leżał bardzo daleko, ukryty był wśród kolorowych lasów i niebieskich jezior.
Nie był duży, rządził nim król, który miał czarującą, przepiękną córkę. Księżniczka miała na imię Weronika.
Król z królową, ale nie tylko oni, także całe królestwo uwielbiało jej śpiew. Weronika bardzo lubiła śpiewać, a głos miała słodki, mówili że anielski.
Z biegiem lat przyjęło się tak, że przed zaśnięciem wychodziła każdego wieczoru na werandę pałacu królewskiego i śpiewała przepiękną pieśń. Słuchali jej wszyscy, a potem kładli się spać. Śniły im się kolorowe, słodkie sny.

Od pewnego czasu, kiedy Weronika śpiewała przylatywał do niej mały, kolorowy ptaszek. On też jej słuchał, po czym odlatywał ćwierkając wesoło.
Poddani w tym królestwie żyli spokojnie i szczęśliwie. Zajmowali się uprawą ziemi i hodowlą zwierząt.
Zawsze tak bywa, że takie sielankowe życie zakłóci coś nieprzewidzianego, a nawet strasznego. Na skraju królestwa, wśród gór, mieszkała zła wiedźma. Z natury była zła i chciała, lubiła szkodzić ludziom. Na szczęście rzadko wychodziła z domu. Zajmowała się tam gotowaniem dziwnych mikstur, które potem chowała głęboko w kryjówce pod ziemią. Nie wiadomo jak to się stało, ale dowiedziała się, że księżniczka śpiewa codziennie wieczorem, jej śpiew sprowadza wszystkim słodkie sny i śpią spokojnie aż do świtu. Za co byli jej bardzo wdzięczni. Wiedźma postanowiła zrobić coś bardzo złego. Poszła do kryjówki i zabrała stamtąd jeden słoik, w którym znajdowała się dziwna, czarna woda. Wiedziała, że księżniczka ma przepiękne, jasne włosy, które rozpuszczone, sięgały jej do pasa. Wylała tę swoją czarną miksturę do małego półmiska i wypowiedziała szeptem zaklęcie: życie ludzi ma być trudne, czary mary, a włosy księżniczki będą ciemne, niech się wszystkim śnią koszmary…
Nakryła półmisek dłońmi, trzymała je tak chwilę po czym gwałtownym gestem wyrzuciła je, skierowała w stronę pałacu, tak jakby czary z czarnej mazi miały się tam przenieść szybkością błyskawicy. Po chwili na niebie zgromadziły się ciemne chmury, lunął deszcz i uderzyły pioruny.

Księżniczka poprosiła służbę, aby pozamykała okna. Błyskawice grzmiały do samego wieczora i bardzo się zasmuciła, kiedy pomyślała, że dzisiaj być może nie zaśpiewa na werandzie. Przed kolacją położyła się i zasnęła. Obudził ją krzyk służącej, która właśnie przyszła, aby ją do niej wybudzić. Zasłoniła twarz dłońmi, stała nieruchomo i nie śmiała spojrzeć na księżniczkę.
– Co się stało Małgosiu? Zapytała zdumiona.
– Proszę spojrzeć w lustro. Odpowiedziała cicho. Księżniczka wstała szybko i podbiegła do lustra. Teraz z jej ust wydobył się podobny krzyk zdumienia. Spojrzała z niedowierzaniem na swoje włosy… Były czarne.
– Jak to się stało? Pytała sama siebie – to niemożliwe! Spróbuję to później zmyć. Chodźmy, jestem głodna. Wyszły z komnaty. Kolację jadła sama, król z królową wyjechali na kilka dni. Niebo się przejaśniło i to poprawiło wszystkim humor. Kiedy wstała od stołu wyjrzała przez okno i uśmiechnęła się sama do siebie.
– Idę na werandę, będę śpiewać. Służąca pokiwała głową z aprobatą, wciąż nie mogąc się nadziwić, jak to się stało, że piękne blond włosy księżniczki zmieniły się na kruczo czarne… Po chwili usłyszała ten słodki, zachwycający głos i cudowną pieśń, która miała przynieść, jak co wieczór ludziom ukojenie i spokojny sen. Stało się jednak inaczej. Nazajutrz poddani i służba pałacowa skarżyli się, że mieli koszmarne sny, że wstali źli i niewyspani. To było bardzo dziwne, jako że śpiew Weroniki zawsze czynił cuda. Ona sama była też przygnębiona, bo okazało się, że nie może zmyć czarnego koloru z włosów. Wiedziała, czuła, że stało się coś złego. Kiedy nastał kolejny wieczór i księżniczka wyszła na werandę, aby zaśpiewać, jak zwykle pojawił się mały, kolorowy ptaszek. Otworzyła szeroko oczy ze zdumienia. Ptaszek cicho, ale wyraźnie wyćwierkał jej kilka słów. Usłyszała, że ma umyć włosy wodą, do której musi dodać płatki róż. Ptaszek odleciał, jakby nie chciał słuchać jej kołysanki. Stała chwilę zastanawiając się, co zrobić. Szybko przywołała służącą i poprosiła ją aby przyniosła z ogrodu płatki róż. Zdziwiła się, ale poszła i po chwili z nimi wróciła. Przygotowała na prośbę księżniczki miskę z wodą i wrzuciła do niej płatki. To co zobaczyły wprawiło je w osłupienie, to był szok. Włosy księżniczki były znowu złocisto białe! Wysuszyła je i z radością wyszła na werandę, aby zaśpiewać poddanym do snu. Rano wszyscy zgodnie jej dziękowali za spokojną noc i słodkie sny.
Był jednak ktoś, kto był bardzo zły i niezadowolony. To była wiedźma, którą rozłościło to, co się stało. Jej urok nie zadziałał. Znowu poszła do kryjówki i przyniosła do chaty drugą miksturę. Tym razem wypowiedziała inne zaklęcia i kilka raz rzucała dłońmi w kierunku pałacu.
– Teraz się uda, teraz będzie dobrze. Szeptała. Zrobiła coś jeszcze, wypowiedziała chrapliwym głosem jeszcze jedno zaklęcie, które spowodowało, że w całym królestwie zwiędły w nocy wszystkie róże. Księżniczka, kiedy rano podeszła do lustra, odwróciła się gwałtownie, na jej policzkach pojawiły się łzy…
– Znowu to samo. Powiedziała cicho, ze smutkiem. Dotykała swoich włosów, które tak jak wcześniej, były czarne jak smoła.
– Widać tak ma być. Pomyślała. Może ptaszek znowu przyleci i coś mi doradzi. Tak się stało, kiedy wyszła na werandę wieczorem, usłyszała jego świergot. Ucieszyła się na jego widok.
– Zobacz, znowu są czarne, powiedz mi proszę, co mam zrobić?
– Umyj w różanej wodzie. Odpowiedział świergotem, który był już silniejszy i wyraźniejszy, tak jakby gniewał się na księżniczkę, że tego dzisiaj nie zrobiła. Po czym odleciał. Jej kołysanka była tego dnia bardzo smutna. Dowiedziała się rano, że wszystkie róże zwiędły i pogodziła się, że już na zawsze będzie miała czarne włosy, a jej śpiew dzisiejszy miał być ostatni. Nie chciała, aby ludzie skarżyli się na koszmarne sny. Skończyła śpiewać, ale została na werandzie. Posmutniała i z jej oczu wypłynęły gorące łzy.
Po chwili usłyszała głos młodzieńca, który stał na dole i trzymał w dłoni ogromny kwiat róży. Krzyknęła z niedowierzaniem.
– Skąd masz tę różę?!
– Skąd? Stał się cud, moja droga. Przechodziłem tędy z pudełeczkiem, które mi dałaś, kiedy byliśmy dziećmi. Pamiętasz? Spojrzała na niego uważniej.
– Przecież to ty! Oczywiście, że pamiętam. Dałam ci je z kilkoma moimi złotymi włosami, a ty mi dałeś swoje.
– Tak było. Odparł. Jedna łza upadła mi na rękę. Wówczas otworzyłem pudełko i skropiłaś te włosy swoimi łzami. Nagle te włosy zamieniły się w tę oto różę. Weź ją proszę. Księżniczka odebrała kwiat i natychmiast zmyła włosy różaną wodą. Znowu stał się cud. Jej włosy lśniły złotem i bielą. Całe królestwo, kiedy się o tym dowiedziało nie posiadało się z radości. Znowu słyszeli wieczorami piękne pieśni i mieli słodkie, spokojne sny. Ów kawaler pojął wkrótce księżniczkę za żonę. Żyli długo i szczęśliwie…
Nie wszyscy… Kiedy zła wiedźma dowiedziała się, że jej zaklęcie nie zadziałało spakowała swoje mikstury i wyniosła się za siódmą górę, tam już nikomu nie mogła zrobić żadnej krzywdy.

Dobranoc…

Janusz Strugała
Wszystkie prawa zastrzeżone